Ryszard Tadeusiewicz jakiego nie znamy
Kobiety Ryszarda Tadeusiewicza
Matka Józefa z domu Kubiak
Urzędniczka bankowa. Przed II wojną światową pracowała w Łodzi. Po 1945 r. ciężka choroba zmusiła rodzinę do przeprowadzki w góry. Gdy Ryszard Tadeusiewicz miał 16 lat, matka zmarła.
Żona Małgorzata
Małgorzata Tadeusiewicz
Pobraliśmy się najszybciej, jak tylko to było możliwe, to znaczy gdy tylko skończyłem 21 lat, bo takie były przepisy. Ożeniłem się jako pierwszy na roku. Gdy rozeszła się o tym wieść, kolega, z którym rywalizowałem o palmę pierwszeństwa w nauce, notabene dziś profesor AGH, powiedział: 'O, to już nic z ciebie nie będzie'.
Ślub
Nasi rodzice byli bardzo przeciwni – przecież ledwie zaczęliśmy studiować, drugi rok! Ślub był szybki i skromny – najpierw cywilny, tydzień później kościelny. Wesela nie mieliśmy wcale, bo jak je zrobić bez akceptacji rodziców. Ale gdy uznali, że to rzecz nieodwracalna, zaczęli nam pomagać.
W sprawach życiowych opieram się na opiniach, zdaniu i działaniu żony. Ja jestem od tego, żeby dostarczyć pieniędzy. Na co je wydamy, dokąd pojedziemy na wczasy, jak urządzimy mieszkanie, co będziemy robić jutro lub dzisiaj po południu – decyduje moja druga połowa. Zgadzam się na wszystko. Bo to, co ona wymyśla, jest akurat dobre dla mnie. Ogromnie dobrze mi być pantoflarzem.
Swoją drogą jest coś takiego, że pewni ludzie sobie są pisani i przeznaczeni. Funkcjonuje coś w sferze niematerialnej, co niektórzy nazywają chemią, a inni zgodnością aury. Na szczęście moje starania zostały docenione i już prawie 40 lat jesteśmy razem i ciągle nam z tym dobrze. Nie ma dnia, abym nie zadzwonił do niej, nawet jeśli obowiązki służbowe powodują, że jestem na drugim końcu świata.
Jest romantykiem i uwielbia marzyć. Z jednej strony potężny umysł cybernetyka, z drugiej – wielkie serce męża zakochanego po uszy w swej żonie.
Zawsze potrafiła dopasować się do tego, co oboje uważaliśmy w danym momencie za ważne. Rozumiała, że pociąga mnie kariera naukowa, choć to wiązało się z dużymi wyrzeczeniami finansowymi. Wówczas młodzi naukowcy mało zarabiali. Nawet moje stypendium, które dostawałem za doskonałe wyniki w czasie studiów, było wyższe niż potem pensja asystencka. Żona akurat zaczęła pracować w cegielni, w charakterze inżyniera. Na AGH ukończyła wydział technologiczny, ceramiczny. Szybko awansowała na stanowisko kierownicze i co tu dużo mówić, długi czas byłem na utrzymaniu Małgosi. Dzięki niej mogłem pozwalać sobie na różne naukowe ekstrawagancje.
Umiemy się dogadywać, rozmawiamy na wiele tematów, spełniamy swoje marzenia. Obecnie częściej bywa tak, że żona czegoś pragnie i ja się do tych jej pragnień odnoszę z aprobatą. Na przykład zbrzydło jej mieszkanie w bloku, chciała się przenieść za miasto. Kupiliśmy kawałek ziemi w Burowie, za Balicami. Zbudowaliśmy domek. Żona zaaranżowała ogród, wcześniej pilnowała budowy, przygarniamy koty. (...) Żona jest szczęśliwa. Coś, co było jej marzeniem, zostało zrealizowane przez nas wspólnie.
Dom w Burowie
Po latach, już jako rektor AGH (...) wpadłem na dość ekstrawagancki pomysł, posadzenia na ławeczce posągu zaczytanej Małgosi. Uwiecznia on wszystkie znajomości, sympatie i miłości, które narodziły się na AGH, a jest ich całkiem sporo. Ze wzruszeniem oglądają to miejsce studenci sprzed 50 lat, dziś zgrupowani w uczelnianym "Klubie Seniora". Wymieniają tu uwagi o sympatiach ze studenckich czasów.
Odsłonięcie Ławeczki
Pani profesorowa siedzi na ławeczce zaczytana, obok – oparta o ławkę – parasolka. Przytwierdzona na stałe, żeby nikt nie ukradł. Choć, aby dzieło było w zgodzie z rzeczywistością, którą odwzorowuje, to parasolka powinna być ruchoma. Przecież 37 lat temu Tadeusz chwycił parasolkę i nie chciał oddać, dopóki Małgorzata nie przejedzie się z nim na motocyklu.
Rzeźba żony
W dniu 6. czerwca 2002 r. o godz. 14.30 w łączniku między budynkami A0 i A2 odsłonięto pomnik Małgorzaty Tadeusiewicz siedzącej na ławce, na pamiątkę pierwszego spotkania profesora z przyszłą żoną. Ważąca 300 kg rzeźba z brązu została wykonana przez artystę Karola Badynę.
Córka Joanna
Rodzina i znajomi prorokowali, że na świat przyjdzie syn, więc przyzwyczailiśmy się do tej myśli. Mieliśmy nawet imię dla niego. Wyznaczonego dnia zawiozłem żonę autobusem do szpitala, wróciłem do domu i czekałem na wieści. W końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem na oddział. ‘Ma pan córkę’ – krzyknęła do słuchawki położna, a ja na to ‘Niemożliwe, mam mieć syna’. Ale córeczkę pokochałem od pierwszego wejrzenia.
Córka 1980
Córka przy maszynie
Córka lipiec 1980
Nigdy jej niczego nie narzucaliśmy. Już w szkole podstawowej chciała być lekarzem i tak się stało. Nie odwodziliśmy jej od tych marzeń, choć wiedziałem, że studia medyczne są wymagające i trudne. Sam zaliczyłem trzy lata na medycynie. Gdy wracała umordowana z prosektorium i narzekała, że ledwie żyje – mówiłem: ‘Asiątko, sama sobie te studia wybrałaś’.
Córka z globusem
Córka z magnetofonem
Córka z psem
Wnuczki Beata i Justyna
Wnuczka Beatka
Z Beatką kontakt był początkowo trudny, bo oboje mamy temperament, więc iskrzyło. Ale teraz dobrze się dogadujemy i często razem wyjeżdżamy; ostatnio byliśmy we trójkę w Południowej Afryce. Młodsza wnusia – Justynka – ma trzy latka. Jest inna niż Beatka, dużo spokojniejsza, skupiona. Dziewczynki mają też dobry kontakt ze sobą mimo dziesięciu lat różnicy wieku.
Z wnuczką Beatą na wakacjach
[Wnuczki] zmuszają mnie do wysiłku intelektualnego zupełnie innego niż ten, którego wymaga ode mnie praca naukowa na uczelni. Beatka ma dwanaście lat i już wchodzi w taki trochę zwariowany czas nastolatki, a Justynka trzy; można już sobie z nią pogadać, ale trzeba być w tej rozmowie uważnym, bo potrafi nawet dziadka zapędzić w kozi róg.
Wnuczka Justyna
Podpisy pod zdjęciami autorstwa Profesora Ryszarda Tadeusiewicza. Zdjęcia ze zbiorów Profesora.
Źródła:
- Górska Anna, Jestem romantykiem i pantoflarzem, „Gazeta Krakowska 2004”, nr 277 (26 XI), s. 25
- Górska Anna, Profesor i jego uśmiechnięta rodzinka, „Polska Gazeta Krakowska” 2013, nr 279 (30 XI-1 XII, s. 7
- Prof. Tadeusiewicz: Mogło mi nie wystarczyć na bułkę, ale na kwiaty dla dziewczyny pieniądze miałem zawsze, rozm. Majka Lisińska-Kozioł, „Dziennik Polski” 2017, nr 53 (3 III), dod. Piątek, s. C06
- Sobańska Barbara, Ławeczka dla dwojga na całe życie, „Gazeta Krakowska 2010”, 22 stycznia
- Szczygieł Mariusz, Ryszard i Małgorzata Tadeusiewiczowie, „Gazeta Wyborcza, Wysokie Obcasy”, 2012, 19 lipca